wrz 11 2005

Notka z serii: Jaka to ja jestem biedna i...


Komentarze: 4

Siedze sobie w pokoju, słucham Green Day <ostatnio często można usłyszeć u mnie ten zespół>. Koło głośnika stoją 3 szkalnki... Jedna z piątku, druga z soboty a trzecie z dzisiaj... Pozytywnie... Wstałam o 7:30. Obudził mnie telefon... Tatuś dzwonił... I jak zwykle gadał ze mną o wszystkim o niczym. Tak bardzo go kocham... Prosił abym namówiła mamę do tego, zeby pojechała razem z nim do Irlandii... Mama mówi, że pojedzie... Ja się ciesze... bo to bedzie jakieś oderwanie sie od rzeczywistości i dla niej i dla mnie... Ja będę musiała przejąc wszystkie obowiązki... Sprzątanie, gotowanie, pranie... Wszystko... Myśle, że dam radę... Przecież nie mam dwóch lewych rączek jak niektórzy <Tu szacunek dla moich przyjaciółek :P>.

Znowu mam pecha... To chyba nie nowość... Nie wiem dlaczego zawsze ja... No to się staje męczące... I takie już denerwujące... Wściekam się bez potrzeby... Mama mówi, że to normalne... Pocieszyła mnie tym iż powiedziała mi, że ona nigdy nie miała tak jak ja... Jak już trafiła na faceta to on był zajebisty i w ogóle... Np.  z moim tatusiem była tylko pół roku i wyszła za niego... Ale miała kilka takich związków dość długich... I cudownych... I nigdy żadnych przypałów... I przede wszystkim żadnej zdrady... A ja? Czym ja się róznie od innych dziewczyn... WSZYSTKIM heh... to jest przykre ale cóż... Wczoraj sie nawet pokłóciłam z mamą... ech... To takie powiązanie... Moje problemy i mama... Ech... potrzebuje paliwa... baterii... muszę się naładować...

Poruszając sprawę uczuć... Heh ktoś już jest... Ale teraz przeżywam takie załamanie... że niby wszystko jest dobrze, a jednak się wali... Juz sama nie wiem o co w tym chodzi... Raz jest tak, ze już spoko... Zapominam świetnie się bawie... A za innym razem świat mi się wali na głowe... Tak... ten świat, który już się zawalił prawie 2 tygodnie temu, i który próbuje odbudować... Na zupełnie nowych fundamentach, ale nie moge, bo jakieś resztki tego starego świata jeszcz tkwią w ziemi i rujnują mi moją budowę... Musze sie pozbyć wszystkich szczątek tamtego świata... Albo zacząć budować w innym miejscu... Ale nie chce uciekać... To nie jest rozwiązanie... A kiedy się pozbędę tych resztek? Nie wiem... Jedno tylko wiem... Chcę kochać...

kontrasty : :
11 września 2005, 13:54
Kim jest mala czarna?
marcinello
11 września 2005, 12:36
Kto nie ma problemów:/

No ale w końcu zmięta, mokra kartka papieru z pięknym wierszem o zyciu w srodku kiedyś wyschnie, potem tylko żelazka (lub prostownica, hihihi) potrzeba. I jest dobrze. Albo będzie.
Rafał
11 września 2005, 11:06
Przeczytane i odnotowane.
mala czarna
11 września 2005, 11:04
Kochanie! też mam problemy i podobnie.... nie umiem kochać... mam nadzieję, że będziemy mogły sobie od serca pogadać i popłakać... eh....życie jest ciężkie... tak bywa... buziaki i uściski

Dodaj komentarz